Długo zbierałam się do tego, by podzielić się z Wami wrażeniami po poście leczniczym dr Dąbrowskiej. Na początku przedłużałam to celowo, by skończyć wyprowadzanie, a później prywatne sprawy odroczyły to jeszcze bardziej. Ale już nadrabiam zaległości.
Niestety, post przeprowadziłam niepełny. Zamiast 6, wyszły 4 tygodnie. Zaczynałam post ważąc nieco ponad 56 kg, a po 4 tygodniach na wadze zobaczyłam 49,5 kg… Przestraszyłam się… Nie dlatego, że aż tyle schudłam, ale bałam się, że po kolejnych dwóch tygodniach waga spadnie jeszcze bardziej i trudniej będzie znieść powrót kilku kilogramów. Aż takiego spadku wagi się nie spodziewałam. Mój organizm też dawał sygnały, że potrzebuje dobrego tłuszczu, jak awokado, czy olej kokosowy. I to mnie złamało. Pierwszy kawałek awokado smakował jeszcze bardziej nieziemsko niż zwykle, pierwsza kawa też.
Na poście miałam niesamowicie silną wolę, wyostrzył mi się smak i węch. Przyjemność sprawiało gotowanie innym, piekłam nawet pizzę i wystarczył sam zapach. Mechanizm postu był niesamowicie mobilizujący, wiedziałam, że jak wezmę chociaż kęs czegoś niedozwolonego, wszystko wyłączę, organizm przestanie się sam leczyć. Nie wiedziałam, że jestem tak silna. Czułam się fantastycznie, wysypiałam się nawet po 4 godzinach snu. Twarz była bardzo promienna, zapomniałam o opuchliźnie pod oczami. I tak chciałabym czuć się zawsze.
Po 4 tygodniach przyszedł czas na wyprowadzanie. I z tego etapu jestem niezadowolona… niezadowolona z siebie. Przynajmniej raz w tygodniu pozwoliłam sobie na zbyt dużo. Pamiętam, że pierwszy raz poszłam do kawiarni na ciasto marchewkowe i kawę… i bezę. Podjadałam więcej tłuszczu i zajadałam się prażonymi w oleju kokosowym, pestkami słonecznika. Przez to zaczęłam czuć się ciężej. Pojawiła się jakaś dziwna panika przed efektem jo-jo. Ale obserwując to przez 3 tygodnie, czuję spokój, bo wróciły tylko 2 kg. Ważąc 52 kg przy wzroście 167 cm czuję się naprawdę dobrze.
Raz w tygodniu pozwalałam sobie na mini ucztę. Naszła mnie ogromna ochota na owoce morza. Tarczyca chyba potrzebowała cynku :). Czułam, że po poście organizm wyraźniej daje mi znać, czego nie chce. Rzadziej piję kawę. Nie mam ochoty już na tak częste wieczory przy winie. Nawet nie mam wielkiej ochoty na pizzę i piwo z sokiem :). Czuję większą harmonię.
Na wyprowadzaniu, wraz ze wzrostem kaloryczności posiłków, poczułam ogromny zastrzyk energii. I tak, od miesiąca, trenuję minimum 3 razy w tygodniu. Zazwyczaj cztery. Kiedy mam czas, po porannym dyżurze jadę na siłownię, robię 30 minut cardio, kilka ćwiczeń siłowym, znów cardio, a później pół godziny tylko dla mnie w saunie na podczerwień. Uwielbiam! Częściej ćwiczę w domu z Ewą Chodakowską lub oglądając z mężem seriale, robię sesję półgodzinną na domowym orbitreku. Ale na trening mam wreszcie ochotę, traktuję to jako higienę. Wcześniej na samą myśl o spakowaniu rzeczy na siłownię, przebraniu się, było mi niedobrze. 🙂
Co z wynikami? Poprawiły się wyniki wątrobowe. TSH też spadło. Przy dawce 75 mg miałam 0,16, ale to było do przewidzenia. Po zmniejszeniu dawki do 50 mg, TSH wzrosło do 1,93. Niby w normie, ale czuję się najlepiej z wynikiem poniżej 1. Co ważne, przestałam marznąć i w nocy śpię już bez skarpetek :). Po wizycie u lekarza znów mam mętlik. Oczywiście byłam u nowego, takiego, do którego był najbliższy termin. Podszedł do mnie bardzo drobiazgowo. Poinformowałam go o poście. Powiedział, że dbanie o siebie, przestrzeganie diety, zdrowy styl życia, regularne oczyszczania organizmu, są przy Hashimoto jak najbardziej wskazane. Ale tak dbać o siebie powinien każdy. Im jestem lżejsza, tym moja tarczyca ma mniej pracy do wykonania, zatem rozsądny spadek wagi i jej utrzymanie też są uzasadnione. Jednak Hashimoto to przewlekła i nieodwracalna choroba, która doprowadza do całkowitego zjedzenia tarczycy. Prowadząc zdrowy tryb życia i takie kuracje, daję szansę na odroczenie tego procesu. Pomagam organizmowi, ułatwiam mu życie. I to nie hormony tarczycy, które dostarczamy, są winne wzrostowi wagi, tylko zła dieta.
Ostatecznie lekarz zredukował mi leki do takich dawek. Przez 6 dni w tygodniu przyjmuję 75 mg, a raz w tygodniu połowę tabletki. Na własną odpowiedzialność suplementuję też spirulinę i oczywiście witaminę D 10000, selen, cynk. Piję też dużo wody i herbatek ziołowych. Minimum 2 l dziennie. Treningi na stałe włączam do codzienności. Minimum 3 w tygodniu. I zamierzam drugi raz podejść do postu w czasie Wielkiego Postu. Też ze względu na wymiar duchowy. Nie zakładam jednak jak długo będę, będę obserwować organizm i na bieżąco podejmować decyzje.
Byłoby mi dużo trudniej, gdyby nie Przełom w Odżywianiu. Bardzo Wam dziękuję, szczególnie Aniołowi, Kasi Milczarkiewicz. A to przykładowe menu na wyprowadzaniu w trzecim tygodniu.
Niedawno spotkałam się z Karoliną Szostak, która też przeszła ten post leczniczy również pod skrzydłami Kasi. Obie mamy Hashimoto i obie podobny zapał do tego, by nie poddawać się w dbaniu o zdrowie. To trochę syzyfowa praca, ale warto ułatwiać życie naszemu organizmowi i dostarczać pełnowartościowe paliwo z drobnymi odstępstwami. Bez względu na to, czy mamy Hashi, czy nie. 😉 To wszystko z szacunku i miłości do siebie i bliskich.
Dbajcie o siebie, dla siebie i Bliskich :*
Pozdrawiam ciepło,
A. ❤
Witaj Aniu:) A jak poziom przeciwciał przed i po poście?
Pozdrawiam serdecznie, Wiola
PolubieniePolubienie
Wysoki i bez zmian. Ale na to już rady nie ma.
PolubieniePolubienie
Dziękuje za odpowiedź 🙂 Pytam, ponieważ sama mam hashimoto i jestem na protokole autoimmunologicznym i po 3 miesiącach przeciwciała spadły z 390 na 162. Dużo zdrówka!!! 🙂
PolubieniePolubienie
parę dni temu się dowiedziałam że mam hashimono ,na początek pani doktor kazała wyłączyć gluten i laktoze i oczywiście leki .laktozy zawsze unikałam ale z glutenem będzie ciężko.
Bardzo fajnie się czyta pani bloga ,dużo dowiedziałam się o chorobie
Pozdrawiam i czekam na więcej wpisów 🙂
PolubieniePolubienie
Da sie z tym żyć 🙂 I warto przestrzegac diety, trafila Pani na dobrego lekarza skoro o tym powiedzial. 🙂 pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Zgadzam się. Też mam Hashi. Zdiagnozowano mi je 10 lat temu. Przerabiałam mnóstwo endokrynologów w Warszawie. Chyba tylko jednak z nich zasugerowała, abym wykluczyła gluten i laktozę. Inne lekarki uważały, że to fanaberie… Po 3 miesiącach diety bezglutenowej, mimo iż przytyłam, poprawiło mi się znacznie TSH.
Od dwóch dni jestem na poście dr Dąbrowskiej. Mam nadzieję wytrwać jak najdłużej.
PolubieniePolubienie
Cudownie,że zdecydowała się Pani na post. U mnie to praktyka minimum raz na rok. Ale będę się starała robić raz na pół roku 🙂 Pozdrawiam ciepło!
PolubieniePolubienie